piątek, 30 października 2009

" Elżbieta I. Walka o tron"

Są co najmniej dwa powody, dla których warto sięgnąć po tę pozycję.
Po pierwsze: autor. David Starkey to uznana "marka" w świecie historyków zajmujących się epoką Tudorów. Śmiało można go zaliczyć do grupy naukowców "przystępnych" , potrafiących łączyć rozległą wiedzę akademicką z łatwością jej przekazywania.
Po drugie: tematyka. Wydarzenia w życiu Elżbiety poprzedzające jej wstąpienie na tron to temat stosunkowo rzadko poruszany w biografiach poświęconych królowej. Praca Starkeya wypełnia tę lukę.
Pierwsze 25 lat życia Elżbiety obfitowało w zdarzenia , które na kształt paraboli to wywyższały córkę Henryka VIII, to znów ją poniżały. Punktem zwrotnym był niewątpliwie upadek Anny Boleyn. Elżbieta straciła nie tylko matkę, ale i status prawowitej dziedziczki tronu. Zdegradowana do pozycji królewskiego bastarda została też pozbawiona ojcowskiego zainteresowania. Dopiero u schyłku życia Henryk pogodził się ostatecznie ze swymi córkami przywracając je do linii sukcesji.
Kolejny ważny etap stanowiło krótkie panowanie Edwarda VI zakończone politycznym trzęsieniem ziemi w postaci odebrania Marii i Elżbiecie prawa do dziedziczenia tronu. Był to też kluczowy moment w stosunkach między siostrami. Elżbieta poparła Marię w jej dążeniach do odzyskania korony udowadniając tym swoją lojalność. Później te relacje miały znacznie się pogorszyć, czego jakże wymownym znakiem było osadzenie Elżbiety w Tower pod zarzutem spiskowania przeciwko królowej .
Właśnie owe knowania mające na celu zrzucenie Marię z tronu są w książce najciekawsze, a to ze względu na niejednoznaczną postawę Elżbiety. Ta ostatnio stanowczo zaprzeczała, jakoby miała z nimi cokolwiek wspólnego, choć trudno uwierzyć w jej całkowitą niewinność w tej kwestii.
Interesująco przedstawiono także stosunek Elżbiety do religii, będący kompromisem między fanatyzmem katolickim , który rzucił się cieniem na rządy Marii, a radykalnym protestantyzmem cechującym reformy przeprowadzone za Edwarda VI.
Gorąco polecam !

czwartek, 29 października 2009

Rozwiązła królowa

Zarówno początek kariery Anny Boleyn , jak i jej haniebny koniec przesądziły o publicznym wizerunku królowej. Opinia o braku moralności i rozwiązłych obyczajach była wśród jej współczesnych szeroko rozpowszechniona, a i dzisiaj obraz pozbawionej skrupułów uwodzicielki przemawia do wyobraźni ogółu.
To właśnie Annę obarczono winą za rozpad małżeństwa króla z Katarzyną, ignorując przy tym fakt, że w chwili, gdy pojawiła się na scenie było już ono praktycznie martwe. Zwrócenie się przeciwko Kościołowi , śmierć "męczenników wiary"-More'a i biskupa Fishera , jak również likwidacja klasztorów również miały mieć inspiratorkę w osobie kochanki Henryka. Lud nienawidził "Nan Bullen" równie gorąco, jak wielbił królową Katarzynę. Kręgi dworskie krzywym okiem patrzyły na wywyższenie córki pospolitego szlachetki.
Wrogowie Anny nazywali ją wielką nierządnicą, królewską kurwą , a nawet skandalem chrześcijaństwa( ten ostatni cytat pochodzi od samej Katarzyny Aragońskiej). Eustace Chapuys, cesarski ambasador odmawiał jej statusu żony i królowej Anglii, określając mianem konkubiny i dziwki. Z drugiej strony nie ma żadnego dowodu świadczącego o tym,że Anna Boleyn zasłużyła na podobne epitety. Nic nie wiadomo o jej relacjach z mężczyznami przed związaniem się z królem, nigdy też nie łączono jej z siostrą Marią, która wyrobiła sobie na francuskim dworze reputację prostytutki. Również jej uparte odtrącanie statusu kochanki króla nie powinno być rozpatrywane wyłącznie w kategoriach strategii uwodzenia.
Pogłoski o niemoralnym prowadzeniu się Anny zaważyły w końcu na jej tragicznym losie . Umarła z piętnem cudzołożnicy skalanej kazirodczymi stosunkami z bratem. Logiczna konsekwencja drogi na szczyt , która wiodła poprzez królewskie łoże.

środa, 7 października 2009

Nagroda Bookera dla Hilary Mantel

Tegoroczną laureatką prestiżowej nagrody Bookera została Hilary Mantel. Nagrodzona powieść, "Wolf Hall" rozgrywa się w czasach Henryka VIII, zaś jej głównym bohaterem jest Thomas Cromwell. Bliski doradca króla, człowiek o wielu twarzach : wybitny mąż stanu i oportunista nie gardzący łapówkami, idealista opowiadający się za Reformacją i cyniczny polityk wykorzystujący religię dla doraźnych celów, ujmujący erudyta i bezwzględny minister .
Wyróżnienie to cieszy tym bardziej,że zwiększa prawdopodobieństwo ukazania się polskiego wydania. Ja czekam na nie z niecierpliwością.

niedziela, 4 października 2009

Greensleeves





Piękna pieśń miłosna, którą skomponować miał Henryk VIII dla Anny Boleyn w okresie, gdy się do niej zalecał. Rzeczywiście w treści mamy zarówno gorące zapewnienia o wiecznym oddaniu, jak i skargi na odrzucenie. Tyle legenda. Poniżej pełny tekst.

Alas, my love, you do me wrong
To cast me off discourteously
For I have loved you well and long
Delighting in your company.

Greensleeves was all my joy
Greensleeves was my delight
Greensleeves was my heart of gold
And who but my lady Greensleeves

Your vows you've broken, like my heart
Oh, why did you so enrapture me
Now I remain in a world apart
But my heart remains in captivity

Greensleeves was all my joy
Greensleeves was my delight
Greensleeves was my heart of gold
And who but my lady Greensleeves.

I have been ready at your hand,
To grant whatever you would crave,
I have both wagered life and land,
Your love and good-will for to have.

Greensleeves was all my joy
Greensleeves was my delight
Greensleeves was my heart of gold
And who but my lady Greensleeves.

If you intend thus to disdain,
It does the more enrapture me,
And even so, I still remain
A lover in captivity.

Greensleeves was all my joy
Greensleeves was my delight
Greensleeves was my heart of gold
And who but my lady Greensleeves.

Ah, Greensleeves, now farewell, adieu,
To God I pray to prosper thee,
For I am still thy lover true,
Come once again and love me.

Greensleeves was all my joy
Greensleeves was my delight
Greensleeves was my heart of gold
And who but my lady Greensleeves.

Krwawa telenowela

Dynastia Tudorów doczekała się wielu filmowych portretów, ale żaden chyba nie wzbudził tylu kontrowersji, co najnowszy serial "The Tudors". Spełnia on wszystkie wymogi stawiane telewizyjnym superprodukcjom: jest widowiskowy, dobrze zagrany, trzymający w napięciu, ma genialną ścieżkę dźwiękową i znane nazwiska w obsadzie. Problem tkwi w historii, którą opowiada, a dotyczy ona ważnego rozdziału w historii Anglii i Europy. Twórcy potraktowali ją z dużą dozą nonszalancji. Oto lista najczęstszych zarzutów:

1.Uproszczenia historyczne
Jest ich rzeczywiście sporo. Moje " ulubione" to zastąpienie dwóch sióstr Henryka VIII jedną, kompletnie fikcyjną. Dzięki temu małemu zabiegowi wykreślono z kart historii Marię Stuart i Jane Grey.

2. Sceny erotyczne ocierające się o pornografię
Argument z jednej strony słuszny ( niektóre uniesienia można było z czystym sercem sobie darować) , z drugiej przebija w nim niepotrzebna pruderia. XVI- wieczne dwory królewskie były bardzo rozwiązłe i angielski nie był tu wyjątkiem.

3. Zbyt atrakcyjni aktorzy/aktorki
Może i brzmi absurdalnie, ale sporo w tym racji. Oglądanie efebowatego JRM w roli słynącego z atletycznej sylwetki króla wywołuje pewne zmieszanie; nie mówiąc już o tym ,że jego proces starzenia się ograniczono do ukazania lekkiego zarostu i żelu na włosach. Reszta obsady również wygląda , jak z okładki Vogue'a : seksowna Anna Boleyn i lalkowata Jane Seymour, powabne damy dworu i męskie ciacha.

4. Nieadekwatne historycznie stroje
Kostiumy są zachwycające, ale szczerze mówiąc pasowałyby bardziej na planie jakiegoś filmu fantasy, bo z epoką Tudorów mało mają wspólnego. Są raczej wariacją na temat ówczesnej mody,niż jej rzetelnym odtworzeniem.

Grzechów jest pewnie wiecej, ale przyznam,że ogladając serial nie przykładałam do nich szczególnej wagi. Zwyczajnie za bardzo mnie wciągnął. A oto przecież w tym wszystkim chodzi.