niedziela, 4 października 2009

Krwawa telenowela

Dynastia Tudorów doczekała się wielu filmowych portretów, ale żaden chyba nie wzbudził tylu kontrowersji, co najnowszy serial "The Tudors". Spełnia on wszystkie wymogi stawiane telewizyjnym superprodukcjom: jest widowiskowy, dobrze zagrany, trzymający w napięciu, ma genialną ścieżkę dźwiękową i znane nazwiska w obsadzie. Problem tkwi w historii, którą opowiada, a dotyczy ona ważnego rozdziału w historii Anglii i Europy. Twórcy potraktowali ją z dużą dozą nonszalancji. Oto lista najczęstszych zarzutów:

1.Uproszczenia historyczne
Jest ich rzeczywiście sporo. Moje " ulubione" to zastąpienie dwóch sióstr Henryka VIII jedną, kompletnie fikcyjną. Dzięki temu małemu zabiegowi wykreślono z kart historii Marię Stuart i Jane Grey.

2. Sceny erotyczne ocierające się o pornografię
Argument z jednej strony słuszny ( niektóre uniesienia można było z czystym sercem sobie darować) , z drugiej przebija w nim niepotrzebna pruderia. XVI- wieczne dwory królewskie były bardzo rozwiązłe i angielski nie był tu wyjątkiem.

3. Zbyt atrakcyjni aktorzy/aktorki
Może i brzmi absurdalnie, ale sporo w tym racji. Oglądanie efebowatego JRM w roli słynącego z atletycznej sylwetki króla wywołuje pewne zmieszanie; nie mówiąc już o tym ,że jego proces starzenia się ograniczono do ukazania lekkiego zarostu i żelu na włosach. Reszta obsady również wygląda , jak z okładki Vogue'a : seksowna Anna Boleyn i lalkowata Jane Seymour, powabne damy dworu i męskie ciacha.

4. Nieadekwatne historycznie stroje
Kostiumy są zachwycające, ale szczerze mówiąc pasowałyby bardziej na planie jakiegoś filmu fantasy, bo z epoką Tudorów mało mają wspólnego. Są raczej wariacją na temat ówczesnej mody,niż jej rzetelnym odtworzeniem.

Grzechów jest pewnie wiecej, ale przyznam,że ogladając serial nie przykładałam do nich szczególnej wagi. Zwyczajnie za bardzo mnie wciągnął. A oto przecież w tym wszystkim chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz