sobota, 16 kwietnia 2011

O księciu, który zmienił się w żabę



Perypetie erotyczno-uczuciowe Elżbiety I pozostają najbardziej zdanym na spekulacje fragmentem jej biografii. Tajemnica spowijała jej wczesno- młodzieńcze relacje z Thomasem Seymourem, wujem jej przyrodniego brata i zarazem mężem macochy ( w rodzinach królewskich nie istnieje coś takiego,jak przejrzystość rodzinnych koligacji). Część historyków przypuszcza,że księżniczka Elżbieta mogła paść ofiarą molestowania seksualnego, inni argumentują,iż fascynacja była obopólna i zaważyła na preferencji królowej dla pewnego typu męskiej atrakcyjności ( David Starkey zauważa podobieństwo fizyczne i charakterologiczne między Seymourem a Robertem Dudley).

Charakter stosunków łączących Elżbietę z jej późniejszymi faworytami, Robertem Dudley oraz Robertem Deveraux również jest niejasny. Postronni obserwatorzy zarzucali królowej skandaliczne zachowanie , ale ich świadectwa obciążone są typowymi w tamtych czasach uprzedzeniami wobec kobiet i ich słabych charakterów.

Preferencje Elżbiety przeczyły racji stanu. W odróżnieniu od swego ojca potrafiła jednak zdusić je w sobie i postawić reputację władczyni przed szczęściem kobiety.
Najpoważniejszym kandydatem do ręki Elżbiety był francuski książę Francois d'Alencon. Polityka dynastyczna domagała się aliansu z Francją przeciwko Hiszpanii, wrogiej "heretyckiej" Elżbiecie. Tym razem jednak interesy królestwa rozminęły się z oczekiwaniami jego ludzi. W oczach poddanych królowej książę miał dwie kardynalne wady: był Francuzem i katolikiem.

Matką księcia była Katarzyna Medycejska, która po śmierci męża sprawowała regencję w imieniu małoletniego syna, Karola IX. Jej władza nie tylko nie słabła wraz z upływem lat, ale jeszcze uległa wzmocnieniu i to pomimo pełnoletności króla. Ambicją królowej było bezpieczne przeprowadzenie monarchii francuskiej przez religijny ferment przetaczający się przez Europę. Jej polityka równowagi okazała się krucha, a załamała się doszczętnie pamiętnej nocy 23 na 24 sierpnia 1572 r, która przeszła do historii jako noc św. Bartłomieja i podczas której życie straciło kilka tysięcy francuskich hugenotów.

Negocjacje w sprawie małżeństwa ciągnęły się kilka lat. Obie strony wiele ryzykowały, ale i grały o największą stawkę. Dla Elżbiety była to ostatnia szansa na zapewnienie koronie dziedzica, francuski książę pragnął wzmocnić swą pozycję wobec braci, którzy kolejno zasiadali na tronie Francji. Jednakże to, co dla Francuzów zdawało się świetlaną wizją połączonych królestw Francji i Anglii, dla Anglików było ziszczeniem się najgorszego koszmaru.

Sama Elżbieta była zachwycona zalotnikiem, nazywając go pieszczotliwie "żabą". Okazywała mu publicznie czułość i obdarowywała dowodami przywiązania. Trudno dziś powiedzieć, ile było w tym szczerego uczucia, a ile gry na pokaz. Jej doradcy byli podzieleni. Wierny William Cecil był gorącym orędownikiem małżeństwa, odtrącony faworyt Elżbiety, Robert Dudley wychodził z siebie, by do niego nie dopuścić. W tej skomplikowanej materii nic nie było oczywiste i można przyjąć, że obie strony miały rację. I Cecil wieszczący nieuchronny konflikt z katolicką Hiszpanią, w której Anglia byłaby zupełnie osamotniona i Leicester, który swe zajadłe antyfrancuskie uprzedzenia opierał na całkiem rozsądnych podstawach.

Obawa przed utratą poparcia poddanych i religijne niepokoje w obu krajach przeważyły na niekorzyść księcia. Była to ostatnia szansa na zapewnienie następcy tronu. Królowa dobiegała 50 lat i nikt już nie brał jej pod uwagę na królewskim rynku matrymonialnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz